Jezioro Tomickie ubogie w miejsca plus gęsto zarośnięte położone od południowej strony poznania około 20km. No co tu dużo można powiedzieć warunki to nie rozpieszczały. Poryswisty wiatr, chwile słońce chwile chmury po kilku godzinach nawet burza z piorunami i po burzy jeszcze mocniejszy wiatr plus słońce. Fale to jak na bałtyku bez kitu xd, ale stare wędkarskie powiedzenie mówi, że najgorsze warunki to najlepsze połowy no i w przeciwieństwie do "leszczykowej falki" to sie akurat sprawidziło. Rozwijałem sie ponad godzine co prawda ale za wszystkie trudny i daleki dojazd wynagrodził mi to posejdon, pierwszy połów w tym roku bo jeżdżę już od kiedy lód stopniał i jedyne co złapałem to uklejke za brzuch na bata. No ale jest udało się troche połowić, brania atomowe karasie to wariaty zadymiarze, nawet fajki nie dało rady spalić bo trzeba było pilnować żeby zaraz po wędkę nie płynąć, ze 2-3 razy to wędka w locie złapana na kolanach bo sie chwile robiło coś innego z drugą itd.. Zawsze jak jak jadę z jakimś koleżką na ryby to nie odbywa się bez docinek, które kończą sie ostatecznie zawodami często z nagrodami np. puchar tymbarku w postaci buletki Tymbarku xd. No i teraz było tak samo koleżka jako gospodarz ja na wyjeździe czyli piłka po jego stronie. W jego składzie 2 wędki na metode w moim z początku miał być spławik na odległościówce plus metoda ale po pierwszej plątaninie z rezerwy wszedł klasyk i był czarnym koniem zawodów. To co sie działo na dendrobene to nie wiem czy tyle brań kiedyś miałem. Niestety moje długie rozkładanie plus obcy teren skończyło sie deklasacją i dostałęm w trąbe jak to mówi Tymek Puchacz. Wynik? 4.5kg do 9kg generalnie same karasie pojedyncze leszcze płotka sie zdarzyła i 35cm lina.
Podsumowując pogoda dramat ale zostało oddane co zabrane całkowity połów 4.5kg mogło być lepiej bo nie obyło sie bez spinek i zepsutych brań ale no bywa xd. Pierwsze punkty lecą na konto i za tydzień nowy rozkład jazdy ;) NARU ;)
